30 grudnia 2012

25.

Obudziły mnie odgłosy krzątaniny dobiegające z dołu. Nathan smacznie spał, więc postanowiłam go nie budzić i po cichu wymknąć się z łóżka. Poszłam do kuchni i ujrzałam w niej Sive, Toma i Jaya, którzy najwyraźniej próbowali zrobić śniadanie.
- Tom cioto! Gdzie wsadziłeś tą patelnie?! - darł się Jay.
- Po co ci patelnia skoro nawet nie mamy oleju debilu?! - odgryzł się Loczek.
- Ogarnijcie się! Nie mogę się skupić! - krzyknął Siva.
- Dzień dobry chłopcy. - powiedziałam wchodząc do kuchni, ignorując ich zachowanie. W tym momencie uspokoili się. Otworzyłam zmywarkę, wyjęłam z niej czystą szklankę, nalałam do niej soku i oparłam się o lodówkę.
- Nie przeszkadzajcie sobie. - rzuciłam i upiłam łyk napoju. Cała trójka stała i gapiła się na mnie. - No co?
- Nic, nic. My tylko... - zaczął Siva, a ja uniosłam pytająco brew.
- Chcieliśmy zrobić "rodzinne śniadanko". - wyjaśnił Tom i wyszczerzył się.
- Właśnie widzę...
- Pomożesz nam? Prosimy! - powiedział Jay i zrobił minkę zbitego psa. Muszę przyznać, że wyglądał wtedy bardzo uroczo.
- No dobra. - przewróciłam oczami i odstawiłam szklankę do zlewu. - Wy kompletnie nie znacie się na gotowaniu. - stwierdziłam. - Nie mówię, że jestem Magdą Gessler, ale na pewno poradzę sobie z tym lepiej niż wy. To co? Próbowaliście zrobić naleśniki? - zapytałam kładąc nacisk na słowo "próbowaliście".
- Tak. - odparł Tom.
- Potrzebne będą jajka, cukier, mąka, mleko, olej... - zaczęłam wymieniać.
- To ja skoczę do sklepu po składniki, bo chwilowo się skończyły. - powiedział Siva i wyszedł z domu.
- To wy posprzątajcie ten bałagan, który zrobiliście. Ja się odświeżę i do was dołączę. - rzuciłam i poszłam do łazienki. Tam umyłam twarz i zęby i spięłam włosy w niedbałego koka. Po cichu weszłam do pokoju, aby przebrać się z pidżamy. Po kilkunastu minutach byłam w miarę ogarnięta. Wróciłam do kuchni, która aż lśniła czystością, a na stole leżały przygotowane składniki.
- Dobra robota. Jednak czasem potraficie porządnie coś zrobić. - posłałam im łobuzerski uśmieszek. - Zabierajmy się do pracy! - zarządziłam i założyłam fartuch.
- Wiecie co? Ja to normalnie zaczynam dostrzegać u siebie talent kucharki. - powiedział dumnie Tom i wyszczerzył się. W tym momencie talerz, który trzymał w ręce, upadł na podłogę i rozbił się z głośnym hukiem.
- Właśnie widzę. - mruknął Jay.
- Naleśniki gotowe! - krzyknęłam. - Nakryliście do stołu?
- Oczywiście! - odparli jednocześnie.
- Niech teraz któryś pójdzie po Nathana. Zdaje się, że jeszcze śpi. - powiedziałam po czym wyciągnęłam plastikowe pudełko i włożyłam do niego kilka posmarowanych dżemem naleśników dla Ann i Maxa.
 - Jej, nie musieliście się tak dla mnie starać. - powiedział zaspany Nathan, który właśnie wszedł do kuchni.
- To nie dla ciebie, tylko dla nas wszystkich księżniczko. - rzucił Jay i wystawił mu język.
- Nie gadajcie, tylko siadajcie do stołu, bo musimy jeszcze zajechać do szpitala, a popołudniu zaczynamy pierwsze ujęcia do teledysku. - powiedział Siva.
- Ah no tak! Teledysk! Kompletnie zapomniałem! - zmartwił się Tom. - Zdążymy z tymi odwiedzinami?
- Nie martw się. Jest dopiero dziesiąta, a na planie musimy być o piętnastej. - uspokoił go Jay.
- Nie sądzicie, że powinienem kupić Ann kwiaty? W końcu to przeze mnie leży w szpitalu... - zapytał Parker.
- Sądzę, że to bardzo dobry pomysł. Po drodze staniemy pod kwiaciarnią. - powiedział Nathan, który kończył konsumować kolejnego naleśnika.

 Po śniadaniu wszyscy się uszykowaliśmy i razem z zapakowanym śniadaniem pojechaliśmy do szpitala. To co tam zobaczyłam kompletnie odebrało mi humor i pozbawiło chęci do czegokolwiek.
- Córciu! Już myślałam, że nie przyjedziesz! - krzyknęła moja podekscytowana matka i rzuciła mi się na szyję.
- Co wy tutaj robicie?! Mieliście przylecieć wieczorem! - wydarłam się na rodziców.
- Ja w ogóle nie chciałem przyjeżdżać, bo mam dużo pracy, ale wasza matka jest strasznie uparta. - westchnął ojciec.
- Jak wy sobie to teraz wyobrażacie?! - zapytałam coraz bardziej zirytowana.
-Kochanie nie denerwuj się tak. - próbowała mnie uspokoić rodzicielka.
- Jak mam się nie denerwować skoro pojawiliście się nagle w chwili kiedy jedziemy kręcić teledysk!?
- Kręcicie teledysk? - zapytał tata.
- Tak. Przepraszam was, ale nie mam czasu na wyjaśniana. Śpieszymy się. - burknęłam.
- Całkiem zapomniałem! Zostawiliśmy w samochodzie naleśniki dla Ann! - zmartwił się Siva.
- Nic nie szkodzi. - odezwała się siostra. - Rodzice przywieźli dla mnie masę jedzenia.
- O! A ja mam dla ciebie piękne kwiatki w ramach przeprosin. - powiedział Tom i uśmiechnął się szeroko.
- Dziękuję. - powiedziała dziewczyna i odwzajemniła uśmiech. - Ale nie myśl sobie, że to załatwi sprawę. - dodała. - Jak moja ręka będzie sprawna, to mnie popamiętasz. - zagroziła żartobliwie.
- Tom ja bym na twoim miejscu zabunkrowałbym się w jakimś schronie. - powiedział Jay.
- Dobra, dość tych pogaduszek. Max, przyniosłem ci ubrania i szczoteczkę do zębów. Idź się ogarnąć i przyjdź do samochodu. Masz dziesięć minut. - oznajmił Sykes.
- Tak jest BabyNath! - za to określenie został spiorunowany wzrokiem przez Nathana. Chłopak nienawidził tego przezwiska. Kiedy ktoś tak na niego mówił aż gotował się w środku.
- Córciu, a o nas to nie zapomniałaś? - zapytała mama.
- O rany... - westchnęłam. - Zawiozę was do domu chłopców. Tam możecie spędzić najwyżej dwa dni. Potem macie znaleźć sobie jakiś pokój w hotelu.
- No wiesz co? Rodzicom żałujesz miejsca w mieszkaniu? - odezwał się tata.
- Nie żałuję, ale mamy tam nie ma miejsca. Już i tak się ciśniemy z Nathanem na jednym łóżku... - powiedziałam. Oczywiście nie żeby mi to nie pasowało, ale na poczekaniu nie znalazłam innej wymówki. Przecież nie powiem im, że chcę ich w moim życiu. Nigdy nie zapewnili mi i Ann tego rodzinnego ciepła. Wiecznie byli pochłonięci pracą, a teraz nagle się znaleźli wielcy rodzice. Dziękuję, ale akurat teraz ich nie potrzebuję. - Dobra. Macie tu klucze. Zamówcie taksówkę. Niech was zawiezie pod ten adres... - powiedziałam podając mamie małą karteczkę z nabazgraną na szybko nazwą ulicy i numerem domu. - Tylko błagam was, nikomu nie grzebcie w szufladach i niczego nie ruszajcie. Pamiętajcie, że nie jesteście u siebie.
- Nie musisz nam tego mówić. Nie jesteśmy dziećmi. - powiedziała oburzona mama, wstała z krzesła i wyszła z sali, ciągnąc za sobą tatę.
- Uf, nareszcie sobie poszli. - odetchnęła Ann. - Nie macie pojęcia jak bardzo wymęczyli Maxa pytaniami o tym kim jest, skąd pochodzi, co ma ze mną wspólnego...
- Mogę sobie tylko wyobrazić... - przewróciłam oczami.
- Kochani, musimy już lecieć, bo się spóźnimy. - ponaglał Siva.
- On ma rację. Powinniście iść. Szkoda, że ja nie mogę być tam z wami... - zasmuciła się dziewczyna.
- Wychodzisz już jutro, więc zdążysz z nami pojechać na plan. - pocieszył ją Jay.
- Mam nadzieję. - uśmiechnęła się, ukazując rząd białych zębów.
- To do jutra. - powiedziałam i uścisnęłam siostrę.
- No cześć. - odpowiedziała, a my wyszliśmy z sali. Po drodze wpadliśmy na Maxa, który wychodził ze szpitalnej łazienki.
- Ej, macie może coś do jedzenia? Wasi rodzice nie pozwolili mi nic zjeść. Stwierdzili, że to tylko dla Ann. - żalił się.
- W samochodzie mamy naleśniki. - powiedziałam i poklepałam go po ramieniu.
- Oh jak dobrze! W takim razie kto pierwszy do samochodu ten dostaje naleśniki! - krzyknął i pobiegł pierwszy, a za nim Siva, Jay i Tom.
- Czasami mam wrażenie, że oni nadal są dziećmi. No spójrz tylko. W ogóle nie zachowują się jak faceci.- powiedział Nathan i zaśmiał się.
- A ty Sykes coś taki poważny się nagle zrobił? - zapytałam. - Musimy ich dogonić, bo wszystko zjedzą! - krzyknęłam i pociągnęłam szatyna za sobą. Niestety zanim dotarliśmy na parking, zawartość pudełka zniknęła.
- Alex, twoje naleśniki są genialne! - zachwalał Max, kończąc przeżuwać ostatni kęs.
- Dziękuję, ale chyba jeszcze nie jadłeś ich w wykonaniu Ann! Ona jest mistrzem w gotowaniu!
- Niestety moja ukochana nie serwuje mi takich larytasów... - zasmucił się.
- Nie gadajcie, tylko wsiadajcie! Mamy tylko pół godziny, alby dotrzeć na plan... - rzekł Nath.
- Dobra, dobra księżniczko. Wsiadajcie. - powiedział Jay, a po chwili wszyscy siedzieli już w samochodzie.
- Możesz mi wyjaśnić dlaczego nazywasz mnie "księzniczką"? - zapytał zirytowany Sykes.
- Nie podoba się? No to może zacznę na ciebie mówić panienko? - zapytał i uśmiechnął się łobuzersko.
- Jay! O co ci chodzi?! Ostatnio jesteś dla mnie strasznie chamski! - zbulwersował się Nathan.
- O co mi chodzi? Zastanów się nad sobą, a może się dowiesz. - rzucił wkurzony McGuiness.
-Chłopaki, czy nie możemy spędzić jednego dnia normalnie? Bez kłótni? - zapytał Siva błagalnym tonem.
- Ale to on się mnie czepia! - krzyknął dziewiętnastolatek.
- Mam powody!
- Zamknijcie się!!! - wrzasnęłam, a oni uspokoili się. -  Zachowujecie się jak dzieci, dlatego trzeba was tak potraktować. - chłopcy zrobili zdezorientowane miny. - Jay usiądzie po jednej stronie busa, a Nathan po drugiej. - zarządziłam.
- Nie znałem cię od tej strony! Brzmisz zupełnie jak Ann. - zauważył Tom.
- No tak, w końcu ktoś musi trzymać tu dyscyplinę kiedy jej nie ma. - oparłam i uśmiechnęłam się.

_____________________________________________________________________

No i tak jak obiecałam, jest kolejny rozdział ;D Muszę wam powiedzieć, że po paru zdaniach zwątpiłam, że uda mi się go napisać i dodać w weekend, ale kiedy zobaczyłam, że jest was tu aż 46, postanowiłam się sprężyć i jednak go skończyć :) 

Większość rozdziału jest o naleśnikach O.o Wybaczcie, ale ja wręcz kocham naleśniki, a podczas pisania rozdziału byłam głodna xD

Jeśli udało się wam spełnić warunek 15 komentarzy = nowy rozdział, to teraz zwiększam liczbę. 

18 komentarzy = nowy rozdział 

Co wy na to? Podołacie zadaniu? ;>

nightmare

21 komentarzy:

  1. Zajebisty!
    JA TEZ KOCHAM NALESNIKI I GDY TO CZYTALA WLASNIE JE JADLAM I POLOWE WYPLULAM NA EKRAN!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Od niedawna czytam blogo i jest on zajebisty :)
    Ann w szpitalu jak przykro :/
    Ps .zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny!
    Masz talent. Uwielbiam tego bloga!
    Już nie mogę się doczekać! :)
    Czekam i weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ! Mam złe przeczucia co do tej kłótni w samochodzie ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział !
    Też kocham naleśniki :D
    czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  6. hah to co, ze tyle o naleśnikach, kto ich nie lubi?
    nie ma to jak 5 dzieci na głowie ;p
    weny

    OdpowiedzUsuń
  7. Fantastyczny rozdział !
    czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super !
    czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. naleśniki! <3<3<3
    zgłodniałam przez Cb ;<
    cudny rozdział!
    Nath księżniczką xD padłam
    pisz szybko nn, weny i wszystkiego naj w Nowym 2013 Roku ;]

    OdpowiedzUsuń
  10. NALEŚNIKI , NALEŚNIKI , NALEŚNIKI ^^
    NALEŚNIOOOOOORY :3
    Zajebisty rozdział , jak zawsze *_____*
    Nexta i weny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudny rozdział i te naleśniki :)
    czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham <3
    czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  13. piszesz genialnie ;D
    już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ;)
    czekam z niecierpliwością xd

    OdpowiedzUsuń
  14. haahah :D
    debile, idioci! :D naleśników nie potrafią zrobic :D
    na początku to myślałam, ze Nathan umarł, bo nie wstawał i nie wstawał :D
    dawaj nn! :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowny rozdział!
    Uwielbiam :)
    czekam na nowy

    OdpowiedzUsuń
  16. Zajebisty rozdział !
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Fajniutki i słodziutki (naleśniczki <3):DDD
    czekam na nn !

    OdpowiedzUsuń
  18. NALEŚNIKI?!
    Hahaha kojarzą mi się z jednym odcinkiem Niekrytego Krytyka:D
    Kurde,narobiłaś mi teraz ochoty:P
    Zjadłbym<3
    Rozdział naleśnikowo zajebisty;D
    Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Naleśniki, och ach :D
    Świetny rozdział! <3
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  20. zapraszam na bloga z opowiadaniem o pewnym piłkarzu fc barcelony,który postanawia odzyskać zaufanie swojej byłej dziewczyny,której nigdy nie przestał kochać.
    http://you-can-fix-everything.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Jest już więcej niż 18 komów. :C
    DAWAJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ!!

    OdpowiedzUsuń