30 sierpnia 2012

7.

- Śniadanie !!! - krzyknęła Ann. Powoli zwlokłam się z łóżka, ubrałam moje ukochane różowe, puchate kapcie i zeszłam do kuchni.
- Czy teraz codziennie będziesz mi fundować takie pobudki ? - zapytałam przeciągając się.
- Akurat zaraz muszę wychodzić, a nie mogłam zapomnieć o mojej kochanej młodszej siostrzyczce. - wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - A tak w ogóle to muszę Ci powiedzieć coś ważnego. To miała być tajemnica, ale nie mogę dłużej tego ukrywać.
- Tak ? - zapytałam i uniosłam brew pytająco.
- Wczoraj w kawiarni widziałam jak Nathan cały czas patrzy się na Ciebie, a kiedy zauważył, że go obserwuję, speszył się i spuścił głowę.
- Co ? Żartujesz sobie... Po co miałby się na mnie patrzeć, skoro mnie nienawidzi ?
- Oj zdziwiła byś się... Muszę już iść na zajęcia. Kończę o osiemnastej.
- Ale... - zanim dokończyłam, Ann wyszła z domu. - No to super. - powiedziałam do siebie i ugryzłam tosta.
Aż do wieczora miałam rozkminę. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Przecież jego zdaniem byłam głupią, plastikową, napaloną fanką... Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Nacisnęłam klamkę. W progu stał Max z bukietem czerwonych róż.
- Witaj Alex, zastałem twoją siostrę ? - zapytal.
- Niestety nie. Jest na treningu, ale za godzinę kończy. Możesz ją zaskoczyć i odeprać ją ze studia. - zaproponowałam.
- Znakomity pomysł ! Ale gdzie to jest ?
- Gdzieś powinnam mieć adres... - otworzyłam notes, który leżał na szafce w przedpokoju  zaczęłam wertować strony. - O tutaj jest !  -powiedziałam podając Max'owi karteczkę.
- Wielkie dzięki. - Wyjął z bukietu jedną różę i mi ją podarował.
- A to za co ? - zrobiłam wielkie oczy.
- Za pomoc. - uśmiechnął się promiennie i wyszedł.
Dziwna akcja - pomyślałam i wróciłam do oglądania telewizji.

OCZAMI ANN:

Po skończonym treningu, myślałam tylko o tym, aby walnąć się na łóżko i zapomnieć o wszystkim. Oczywiście nigdy nic nie idzie po mojej myśli. Tym razem nie było inaczej. Ku mojemu zaskoczeniu, na parkingu, stał Max z bukietem czerwonych róż. Czułam się skrępowana, ponieważ po pierwsze, miałam na sobie dres, a po drugie, jak to po zajęciach ruchowych, nie czułam się za świeżo.
- Max, co ty tutaj robisz ?!
- Oj nie denerwuj się moja tancereczko... - powiedział i wręczył mi kwiaty.
- Ty, żartowniś, powiedz mi lepiej kto Cię tutaj nasłał ? - zapytałam, wąchając bukiet.
- Oj tam od razu nasłał... Powiedzmy, że ktoś mi tylko podsunął taki pomysł...
- To była moja siostra, tak ? - bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
- No dobra, masz mnie. Tak czy inaczej zabieram Cię na kolację.
- Nie żartuj sobie, nie widzisz jak wyglądam.
- Widzę, pięknie jak zawsze. - uśmiechnął się znacząco.
Zaczęłam rozumieć o co naprawę mu chodzi. Te śmieszne podchody, telefony, zaproszenia... Uświadomiły mi właśnie, że Max George na mnie leci. Uśmiechnęłam się pod nosem i zgodziłam się na wspólne wyjście.
- Zgaduję, że w tym stroju nie dasz się namówić na ekskluzywną restaurację... - powiedział.
- No raczej. - odparłam.
- Spoko, zabiorę Cię do mojej ulubionej knajpy.
Ku mojemu zdziwieniu było to KFC. Zamówiliśmy kubełek classic. Kończąc frytki patrzyłam w oczy Max'a uświadamiając sobie, że miło jest mieć kogoś, kto się o Ciebie troszczy. W pewnym momenciew głowie pojawiła mi się myśl o tym, że on mi się podoba, ale czym prędzej pozbyłam się tego uczucia. Moje rozmyślania przerwał telefon. To była Alex, która kazała mi kupić jakiś towar, bo urządzamy parapetówkę. Dokończyliśmy jedzenie i pojechalismy do sklepu.

OCZAMI ALEX:

Przeglądając kolorowy magazyn, usłyszałam pukanie do drzwi.
Kto to może być ? - pomslałam i poszłam otworzyć.
- CZAS NA IMPREZE !!! - krzknął Jay, po czym razem z resztą zespołu i jakimiś dwoma laskami weszli do domu.
- Ej, chwila ! O co chodzi ?
- No jak to o co ? Parapetówkę robimy !
- Fajnie, że jako właścicielka mieszkania dowiaduję się o tym ostatnia !
- To co ? Nie będzie biby ? - zapytał smutno Tom.
- Oczywiście, że będzie ! Chodzi o to, że nie mamy prowiantu. Ale spoko, zadzwonię do Ann i powiem żeby coś kupiła, jak będzie wracać z trningu.
- TAAAAK ! ROBIMY BALANGĘ ! - wrzasnął Siva. Chłopcy zaczęli skakać po kanapach i drzeć się jak nienormalni. Podeszłam do dwóch dziewczyn, które nadal staly przyu drzwiach.
- Czesć, jestem Alex, a wy to pewnie Nareesha i Kelsey. - uśmiechnełam się serdecznie i podałam im dłoń.
- W własnej osobie. - opdowiedziała blondynka.
- No to, czujcie się jak u siebie w domu. - odparłam i poszłam włączyć jakąś muzykę.
Po kilkunastu miunutach dołączyła Ann i Max. W tedy zrobiło się ostro. Alkochol się lał, wszyscy tańczyli, śpiewali, skakali po kanapach itp.

_________________________________________________________

Ciąg dalszy imprezy w następnym rozdziale ;)))  


nightmare & sweetheart

3 komentarze:

  1. party hard ;D super rozdział, najbardziej spodobał mi się fragment z różami jak Max dał Alex jedną ;) genialne po prostu ;)
    http://the-battleground.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. No rzesz...
    Czemu mi to robisz???!!!!
    Ja chcę więcej!!!
    Wspaniale piszesz :)
    A ten rozdział jest genialny :****

    OdpowiedzUsuń
  3. Ejnoooo! W takich momentach nie kończy się rozdziałów! (:
    Czekam na nexta jak wiewiór na swojego orzeszka. :D

    OdpowiedzUsuń